Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Po co nam autostrady?

19-04-2017 20:48 | Autor: Mirosław Miroński
Przez dziesięciolecia większość z nas marzyła o tym, żeby mieć w kraju sieć autostrad z prawdziwego zdarzenia. Z zazdrością spoglądaliśmy na zachodnich sąsiadów, którzy już od wielu lat dysponowali doskonałą (w naszej ocenie) infrastrukturą drogową. Wystarczyło przekroczyć zachodnią granicę, aby się o tym przekonać. Oczywiście, w czasach, kiedy Niemcy były podzielone, należało pojechać nieco dalej na zachód, bo drogi bliżej nie były wiele lepsze niż u nas (z wyjątkiem trochę nadpsutych pohitlerowskich odcinków autostradowych).

Wydawało się, zapewne słusznie, że autostrady to komfort jazdy, możliwość szybszego pokonywania odległości i wygoda podróżowania pod każdym względem.

Po latach, autostrad w Polsce przybywa, jednak problemy komunikacyjne nie znikają. Złośliwi mogą pokusić się nawet o stwierdzenie, że kłopotów przybywa wraz z powstającymi w naszym kraju drogami. Inni, mniej złośliwi, mogą zauważyć, że nie dzieje się tak w miarę z budowy nowych dróg, a raczej mimo to. Być może, rację mają ci drudzy. Osobiście, przychylam się do zwolenników ostatniej opinii. Jak wiadomo, wszelkie uproszczenie problemu nie jest wskazane, zwłaszcza jeśli ma on związek z bezpieczeństwem na drodze.

Jak to się dzieje, że autostrady wbrew oczekiwaniom nie poprawiają bezpieczeństwa na drodze, mimo że tak być powinno? Nawet najbezpieczniejsze z nich nie zapewnią całkowitego bezpieczeństwa, bo w grę wchodzi czynnik ludzki. Człowiek jest z natury zawodny. Najlepszym sposobem, by związane z tym zagrożenia zminimalizować, jest więc zachowanie zdrowego rozsądku podczas jazdy.

Samo określenie „wypadek”, czy „zdarzenie drogowe”, jak nazywają rzecz policjanci z drogówki, zawierają w sobie element losowości, czyli coś, na co mamy ograniczony wpływ lub nie mamy go wcale. Oczywiście, przypadki losowe się zdarzają. Chodzi o to, by je w komunikacji samochodowej wyeliminować wszędzie, gdzie się da.

Niestety, często dzieje się odwrotnie. Do tragedii dochodzi wielokrotnie z powodu braku wyobraźni, niedostatecznych umiejętności, braków w wyszkoleniu kierowcy i zwykłej niefrasobliwość. Prowokujemy los na drodze świadomie lub w stanie ograniczonej świadomości, po spożyciu alkoholu. Sprowadzamy zagrożenie na siebie i innych użytkowników ruchu siadając wtedy za kierownicą.

Statystyki są w tej kwestii bezwzględne. Pokazują z jak rozpowszechnionym i dramatycznym w skutki zjawiskiem mamy do czynienia. Jazda po pijanemu kończy się prędzej czy później tragicznie. Jej skutki dotyczą również kierowców jeżdżących przepisowo, z zachowaniem środków ostrożności, którzy stają się ofiarami.

Brak wyobraźni na drodze pokazują dane z ostatnich dni. Na autostradzie A2 (między węzłami Nowy Tomyśl i Buk) na odcinku trzech kilometrów zderzyły się 23 samochody. Śledczy ustalają przyczyny poniedziałkowego karambolu, jednak zdumiewające jest to, że część samochodów zderzyła się niemal na tym samym odcinku autostrady, ale na pasie w przeciwnym kierunku – do Poznania. Pierwsze pojazdy (19 aut) zderzyły się na nitce w kierunku Świecka. Być może, kierowcy jadący na przeciwnej nitce zagapili się widząc wypadek i sami doprowadzili do kolizji.

W karambolu zginęła jedna osoba, dziewięć zostało rannych. Tragiczne statystyki powiększyły się o nowe ofiary.

Chociaż jest za wcześnie, by mówić o przyczynach karambolu, wszystko wskazuje na niedostosowanie prędkości do warunków. W grę wchodzi załamanie pogody, m. in.: śliska nawierzchnia, opady, wydłużona droga hamowania. O kraksie zdecydował najprawdopodobniej czynnik ludzki. Jak widać, nawet autostrady nie gwarantują, że dojedziemy nimi bezpiecznie do celu. No właśnie – ostrożność i jeszcze raz ostrożność!

Według policyjnych danych, w świąteczny weekend (do końca niedzieli) miało miejsce 217 wypadków, w których zginęły 22 osoby, a 263 zostały ranne. Zatrzymano 763 nietrzeźwych kierowców. Ta ostatnia liczba budzi szczególny niepokój. I choć liczba nietrzeźwych za kółkiem spada, nadal stanowią oni wielki problem na naszych drogach. Nawet jeden nietrzeźwy stanowi potencjalne zagrożenie. Dotyczy to zarówno kierowców, jak i pieszych.

Trzeba mieć świadomość, że cały las fotoradarów, znaków, czy patrole drogowe (rozstawione choćby co kilometr) nie rozwiążą problemu. Potrzebna jest większa odpowiedzialność samych kierowców. Kierujący pojazdem to ktoś, kto nie tylko ma w rękach kierownicę, dźwignię zmiany biegów, a pod stopą pedał gazu, ale ktoś, od kogo zależy życie własne i innych osób. Warto o tym pamiętać, a wtedy wyjazdy na święta, długie weekendy i powroty z nich będą bezpieczniejsze, zaś autostrady staną się miejscem bezpiecznym.

Wróć