Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Sztuka dialogu

11-01-2017 20:48 | Autor: Mirosław Miroński
Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że porozumiewanie się, czyli dialog jest jednym z najważniejszych przejawów tworzenia i podtrzymywania stosunków społecznych.

Aby przekazać innym swoje racje, potrzebny jest przekaz – jednej strony i dobra wola drugiej strony oraz chęć, by przekaz do tego, do kogo jest skierowany. Mówienie o dobrej woli nie jest tu bez znaczenia, bo bez niej nie ma możliwości dialogu.

Adresat ma wiele najróżniejszych sposobów, aby nie pozwolić rozmówcy na jakąkolwiek próbę wygłoszenia własnych poglądów.

Pierwszym z nich (bardzo często stosowanym, zwłaszcza w debacie publicznej) jest metoda „na głupa”. Polega ona z grubsza na tym, że słuchacz uparcie udaje, że niczego nie rozumie, czyli „rżnie głupa” – mówiąc językiem kolokwialnym. Oznacza to, że wykazuje się całkowitym niezrozumieniem czegokolwiek, a w szczególności nie docierają do niego argumenty dotyczące poruszanego zagadnienia.

Metoda ta jest skuteczna, bo w takiej sytuacji rozmówcy puszczają nerwy, co w ocenie publicznej jest nisko punktowane. Tak więc, stosujący metodę „na głupa” zyskuje przewagę w „dyskusji”, jeśli w ogóle taką rozmowę można nazwać dyskusją. Ta, jak wiadomo, polega na wymianie argumentów. Przy wyborze tej metody przez jedną ze stron, strona, która ją stosuje, jest zwolniona od podawania argumentów.

Drugim, równie skutecznym sposobem na osiągnięcie zamierzonego celu, czyli zagonienia przeciwnika w przysłowiowy kozi róg, który sam w sobie bywa pokręcony, jest stosowanie w rozmowie równie pokrętnej argumentacji.

W praktyce taka rozmowa może przebiegać według podobnego schematu, jak w przykładzie przytoczonym poniżej.

Jeden z rozmówców mówi:

– Panie pośle! Pan redaktor zadał panu konkretne pytanie, a pan odpowiada, że w Ameryce biją Murzynów. My przeciwko temu (biciu Murzynów) protestujemy.

Drugi rozmówca:

– Skąd pan wie, że biją?

Pierwszy rozmówca:

– Nawet jeśli nie biją, to przecież mogliby bić, a my na to nie możemy się zgodzić. Z naszej strony nie ma na to zgody i nigdy nie będzie – utwierdza wszystkich obecnych o swoim zaangażowaniu w sprawę.

– Protestujemy przeciwko temu i nadal będziemy protestować. Bo, w przeciwieństwie do waszej partii, panie pośle – nas interesuje tylko dobro drugiego człowieka. I my zawsze działamy i występujemy dla jego dobra..

Drugi z rozmówców odpowiada, przerywając długi wywód:

– Tak. Nawet sporo „tego dobra” nagromadziliście wokół siebie ...

Jak widać z powyższego przykładu, rozmowa wcale nie jest łatwa. A czasem bywa, że nie klei się zupełnie. W końcu to nie muchołapka. Mimo to może być zabawna. Zauważyli to i znakomicie przedstawili w swoim programie „Dialogi na cztery nogi” – Stefan Fridman i nieodżałowany Jonasz Kofta. Przy pomocy sztuki dialogu potrafili rozbawić radiosłuchaczy do łez.

Stworzyli oni nieprzemijającą wartość kulturową. Ich „dialogi” przeszły do historii i stały się kanonem rozrywki. Przedstawiali rzeczywistość karykaturalnie pokazując nas i nasze otoczenie niczym w krzywym zwierciadle. Wciąż jednak była to rzeczywistość, a nie oderwane od niej obrazki rodem z science fiction.

Warto o tym przypominać dziś, kiedy to niektórzy przedstawiciele strony dialogu politycznego sprawiają wrażenie, jakby stracili kontakt z rzeczywistością. A dialog w sferze publicznej przerodził się w zapalczywości w rozmowę gęsi z prosięciem.

Rozmowa może być zabawna, jeśli nie niesie za sobą dalszych konsekwencji. Co innego, jeśli za słowami następują ważne dla innych czyny. Z jałowego dialogu nie wyłania się nic konstruktywnego. W przypadku ludzi podejmujących istotne dla nas – obywateli decyzje możemy i powinniśmy oczekiwać dyskusji na argumenty. Zwłaszcza, jeśli mają one wpływać na naszą przyszłość. Warto o tym przypominać politykom, którzy przestrzeń publiczną traktują jako miejsce do robienia własnych karier i zajmują się partykularnymi interesami zamiast dobrem wspólnym.

Pamiętajmy o tym, że mityczna wieża Babel nie mogła zostać zbudowana, bo zabrakło niezbędnego porozumienia.

Wróć