Pisałem tę powieść przez ponad 5 lat, zbierając materiały, sprawdzając fakty i czytając fachową literaturę, m. in. „Psychologię kryminalistyczną”, „Kryminologię – teorię i praktykę”, a nawet „Vademecum technika kryminalistyki” pod redakcją Jacka Mazepy. Chciałem być wiarygodny i odróżnić się w ten sposób od autorów tzw. kryminałów, którzy tworzą przy kawie, czerpiąc wenę z chmur. „Zgładzone w mgnieniu oka” to inny typ powieści kryminalnej, bo oparty na wydarzeniach, które miały miejsce w rzeczywistości. Pracę nad powieścią ułatwiało mi to, że od lat amatorsko zajmuję się badaniem zachowań seryjnych zabójców – od Alberta de Salvo po Teda Bundy`ego i Gary`ego Ridgway`a.
Ojczyzną seryjnych i masowych morderców są Stany Zjednoczone, choć w 2011 r. amerykańskich masowych zdecydowanie przebił Europejczyk – Norweg Anders Breivik. W dniu 22 lipca wpierw dokonał zamachu bombowego na siedzibę premiera Norwegii, w którym zginęło 8 osób, a kilka godzin później na wyspie Utoya zastrzelił z karabinu szturmowego 69. uczestników obozu młodzieżówki norweskiej Partii Pracy. Na razie to on dzierży palmę pierwszeństwa w tej ponurej statystyce, ale jest tylko kwestią czasu – kiedy jego „rekord” zostanie poprawiony, najprawdopodobniej właśnie w USA.
Choć ojczyzną seryjnych są Stany, to palmę pierwszeństwa, jak idzie o oficjalnie udowodnioną liczbę ofiar, dzierży nie Amerykanin, lecz Rosjanin. Andriej Czikatiło, zwany „Rzeźnikiem z Rostowa”, zamordował w latach 1982 - 1990 w bestialski sposób 53 osoby. Tylko o jedną ofiarę gorszy jest ukraiński rezun Anatolij Onoprijenko, zwany „Bestią z Żytomierza”, „Terminatorem”, „Ukraińskim Zwierzęciem” oraz „Obywatelem O”. Został skazany na karę śmierci (niewykonaną) za popełnienie 52 morderstw w latach 1989–1996. Zabijał za pomocą samopału. Wybierał samotne domostwa i likwidował wszystkich, łącznie z dziećmi, po czym podpalał dom. Jednak to Amerykanie biją na głowę cały świat w liczbie seryjnych zabójców łącznie – wyliczenie wszystkich nazwisk zajęłoby sporą część tego wydania „Passy”. U nas masowi jeszcze się nie pojawili, ale w naszej spokojnej dotychczas ojczyźnie też powoli budzi się groza. Poczciwy na pozór i niegroźny student umawia się z nauczycielką języka włoskiego w jej mieszkaniu, dźga kobietę wielokrotnie nożem i kawałkuje zwłoki. Kilka lat temu media doniosły o zatrzymaniu w Kołobrzegu eleganta o ujmującym sposobie bycia, podejrzanego o kilka zabójstw kobiet i ukrycie ich zwłok w miejskim parku.
Agresja, przemoc i seryjni zabójcy stają się symbolem naszych czasów. Pojawiający się co kilkanaście lat w Polsce seryjni jak Zdzisław Marchwicki (14 zabójstw kobiet), Paweł Tuchlin (10 zabójstw) i kilku innych, to przysłowiowe cienkie Bolki w porównaniu z amerykańską czołówką. Gary Ridgway (48 zamordowanych kobiet), Ted Bundy (30 zabójstw kobiet) czy John Wayne Gacy (33 uduszonych młodych mężczyzn) przodują w rankingu FBI, jak idzie o liczbę ofiar. Ale jednym z najokrutniejszych i kompletnie zdeprawowanych morderców Ameryki był William Bonin, zwany „Zabójcą z autostrady”. Przez lata uprowadzał młodych chłopców, gwałcił ich i poddawał niewyobrażalnym torturom. Kiedy został zatrzymany na gorącym uczynku dokonywania gwałtu na kolejnym młodym chłopcu śledczy osłupieli, choć w swojej karierze mieli do czynienia z wieloma brutalnymi przestępcami. Furgonetka Bonina przypominała średniowieczną izbę tortur. Dokładna liczba ofiar potwora jest nie jest znana, ale policyjne annały mówią nawet o stu. W poniedziałek 26 lutego 1996 r. Bonin został niczym wściekłe zwierzę uśpiony zastrzykiem z trzech substancji w kalifornijskim więzieniu San Quentin.
Seryjni i masowi zabójcy mają kilka cech wspólnych – są pozbawieni empatii, nie mają poszanowania dla życia ludzkiego i nie odczuwają skruchy. Gdzie szukać trudno dostrzegalnej różnicy pomiędzy zabójcami seryjnymi a masowymi? Masowymi w większości kierują obłąkańcze idee oraz żądza władzy. Seryjni zaś zaspokajają swoje wynaturzone fantazje, a kieruje nimi przede wszystkim gniew i chęć całkowitej dominacji nad ofiarą. Przykładem zabójcy masowego, kierującego się obłąkańczą ideą, jest wymieniony wyżej Anders Breivik. Daleko mu jednak do „cyngla” Stalina, majora NKWD Wasilija Michajłowicza Błochina, urzędującego w podziemiach moskiewskiego więzienia Łubianka, który od 1924 do 1949 roku osobiście wykonał egzekucje na około 50 tysiącach skazańców.
Nasze czasy charakteryzują się rozluźnieniem więzi rodzinnych, a dzieci pozostawiane są same sobie. Rodzice młodocianych zabójców, dokonujących masakr w amerykańskich szkołach, przeoczyli sygnały ostrzegawcze. Nie dostrzegali, że u małolatów, ćwiczących od rana do wieczora gry komputerowe, w których trup pada gęsto, powoli zaciera się granica pomiędzy realem a światem wirtualnym. Z kolei rodzice przyszłych seryjnych zabójców przeoczyli coś, co naukowcy nazywają Triadą McDonalda. Jest to zespół zachowań obejmujący moczenie się w dzieciństwie, piromanię oraz dręczenie zwierząt. Triada McDonalda to wyraźna oznaka rozwijania się u dziecka czy młodzieńca osobowości patologicznej – socjopatii. Stąd tylko krok do popełniania ciężkich przestępstw.
Badania wykazały, że na 10 seryjnych aż 9 doświadczyło w dzieciństwie i młodości przemocy psychicznej lub fizycznej. Wykazały również, że złe instynkty rozwijają się we wczesnej młodości, w określonej sytuacji rodzinnej.
Czy skłonność do przemocy i sadyzmu jest dziedziczna? Któż to wie? Opis modelu cząsteczki DNA, prawdziwego bicza bożego na przestępców, pojawił się już w 1953 r., ale na wykorzystanie go w kryminalistyce trzeba było poczekać ponad 30 lat. Po raz pierwszy uczynili to Anglicy w latach 1985-86 w sprawie zgwałcenia i zabójstwa dwóch kobiet. W Polsce pierwsza ekspertyza genetyczna została wykonana 1989 roku. Od tego czasu wykonaliśmy ogromny krok naprzód. Mamy w kraju nowoczesne Laboratorium IGS, jedno z najlepiej zorganizowanych w Europie, które przeprowadza najbardziej wyrafinowane badania w dziedzinie identyfikacji genetycznej człowieka, a także roślin i zwierząt. Profilowanie DNA to dzisiaj podstawowe narzędzie pracy śledczych na całym świecie. Analiza DNA wyizolowanego z materiału biologicznego (kropla krwi, potu, etc.) prowadzi do uzyskania profilu DNA w postaci elektroforegramu, niepowtarzalnego w wypadku każdego człowieka i używanego do identyfikowania osób, jako dowód w celach śledczo-sądowych.
Dzięki analizie DNA, jak również genealogii genetycznej, udaje się rozwiązać wiele skomplikowanych spraw, w tym mnóstwa brutalnych zabójstw nawet sprzed pięćdziesięciu lat. Genealogia genetyczna to jedna z nauk pomocniczych, zajmująca się badaniem więzi rodzinnych pomiędzy ludźmi poprzez ustalanie pokrewieństwa genetycznego. Akcja mojej powieści „Zgładzone w mgnieniu oka” toczy się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy metoda profilowania DNA dopiero raczkowała. Zdeprawowanego zabójcę zidentyfikował analityczny umysł głównego bohatera, nadkomisarza Leszka Hermana. Zachęcam do przeczytania.