Serwis korzysta z plików cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę, że będą one umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo zmienić ustawienia dotyczące plików cookies w swojej przeglądarce.

Dowiedz się więcej o ciasteczkach cookie klikając tutaj

Bakcyl dżumy nie umiera nigdy

29-01-2025 21:14 | Autor: Tadeusz Porębski
Kilka dni temu, jak każdego roku, mieliśmy chwilę zadumy nad przeszłością i przyszłością naszego świata. Okrągła rocznica wyzwolenia niemieckiego obozu zagłady Auschwitz zgromadziła w Oświęcimiu wielu możnych tego świata oraz garstkę więźniów ocalałych z Zagłady. Na uroczystości nie zaproszono żadnego Rosjanina, choć – czy komuś się to podoba, czy nie – to armia sowiecka wyzwoliła Auschwitz ratując życie i zdrowie setek tysięcy więźniów. Gdyby spóźnili się choć o miesiąc, Niemcy wymordowaliby wszystkich i zniszczyli obóz, a z nim dowody swoich zbrodni. Nie zaproszenie na okrągłą rocznicę nikogo ze strony rosyjskiej uważam za błąd, a tłumaczenie, że „Rosjanie dokonują ludobójstwa na Ukrainie” za bałamutne i pachnące obłudą. Izrael również oskarżany jest przez świat o dokonywanie ludobójstwa w Strefie Gazy, premier Benjamin Netanjahu ścigany jest – podobnie jak Putin – międzynarodowym listem gończym, a jednak izraelska delegacja z ministrem edukacji na czele otrzymała zaproszenie. Rzecz jasna nie chodzi mi o zaproszenie oficjalnej delegacji rządowej z Kremla, ale na przykład kilku zwykłych weteranów Armii Czerwonej z okresu II wojny światowej. Skończmy wreszcie z tą zajadłością i zaciekłością, która systematycznie niszczy naszą populację. Co boskie Bogu, mówi stara prawda, a co cesarskie cesarzowi. Za wyzwolenie Auschwitz i uratowanie tysięcy istnień ludzkich należy się żołnierzom sowieckim wdzięczność, a za wzięcie Polski w pacht, rabunki, gwałty i zbrodnie dokonane na Polakach niechęć i pogarda.

Nacjonalizm w Europie i na świecie podnosi swój złowieszczy łeb, co musi budzić niepokój. Jak słusznie zauważył prof. Marian Turski, Holokaust nie spadł z nieba – był dziełem ludzi, zapiekłych nacjonalistów i narodowych socjalistów. Mówi się wyłącznie o zagładzie Żydów, ale zapomina, że niemieckie plany eksterminacji przewidywały wytępienie wszystkich niższych ras. Podczas konferencji w Wannsee jasno podkreślił to Obergruppenführer Otto Hofmann, kierownik Urzędu ds. Genealogii w Głównym Urzędzie Rasy i Osadnictwa SS: „Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej to tylko jeden element nowego ładu w Europie. Długofalowo mówimy o usunięciu wszystkich niższych ras z naszej strefy wpływów. Zastany na wschodzie miszmasz narodów musi zrobić miejsce pod germanizację zdobytych obszarów przez niemieckie osadnictwo. Na końcu Europa będzie przestrzenią niemieckiej cywilizacji, gdzie narody nie germańskie będą najwyżej niewolnikami do pracy. Podstawowa umiejętność czytania i pisania, liczenie do stu – więcej im nie trzeba. Nowy ład i podrasowanie Europy wymaga zmian narodowościowych idących w setki milionów. Na tym tle ostateczne rozwiązanie kwestii 11 milionów Żydów wydaje się być nie tak trudne”. Wybitny „wizjoner” Otto Hofmann został skazany na 25 lat więzienia za zbrodnie przeciwko ludzkości, ale odsiedział tylko 6 lat. Do śmierci w 1982 r. pracował w handlu przez nikogo nie niepokojony.

Na 15. uczestników konferencji w Wannsee, gdzie przypieczętowano los 11 milionów Żydów, aż 9. posiadało doktoraty wyższych uczelni, można więc zakładać, że Zagładę zaplanowała elita intelektualna ówczesnych Niemiec. Jedynie dr Josef Bühler oraz esesmani SS-Brigadeführer dr Eberhard Schöngarth i SS- Obersturmbannführer Adolf Eichmann skończyli na szubienicy. Reszta uniknęła osobistej odpowiedzialności przed sądami. Także Kambodża doświadczyła ludobójstwa, którego sprawcy pozostali bezkarni. I tam wymordowanie 3 milionów ludzi zaplanowali wykształceni we Francji intelektualiści Pol Pot, Khieu Samphan i Ieng Sary. Jeśli dodać do tego wszechstronnie wykształconych SS-Akademiker, spośród których wywodzili się m.in. obwieszeni doktoratami najbardziej prestiżowych niemieckich uczelni dowódcy działających na zapleczu frontu wschodniego Einsatzgruppen, można postawić tezę, że zło łatwiej przyswaja i toleruje intelektualna elita niż czarny lud. Zbiorowy portret umysłowości dowódców SS, SD i policji służących w Einsatzgruppen, które wymordowały na Wschodzie miliony ludzi, nakreślił w swojej pracy doktorskiej „Wierzyć i niszczyć. Intelektualiści w służbach wywiadowczych SS 1900-1945” francuski historyk Christian Ingrao.

Jest to lektura porażająca. Ingrao świetnie zdiagnozował przemianę esesmanów – intelektualistów w ludobójców lub osoby współtworzące zbrodnicze państwo niemieckie. Fanatyzm narodowosocjalistyczny i wyższość niemieckich oraz austriackich „Übermenschów” usprawiedliwiała w ich oczach bestialstwa, których się dopuszczali. Świetnie wykształceni SS-Akademiker adaptowali do swej psychiki popełniane przez siebie ludobójstwo utrzymując wiarę o wyższości rasy nordyckiej oraz o dziejowej konieczności i zagrożeniu niemieckiej wspólnoty narodowej. Ingrao podkreśla, że bohaterowie jego monografii byli ludźmi perfekcyjnie wykształconymi. Zakończenie ich edukacji przypadało jednak na realia Wielkiego Kryzysu ogarniającego gospodarkę, społeczeństwo, politykę i parlamentaryzm Republiki Weimarskiej.

Z podobną sytuacją mamy do czynienia dzisiaj – kryzys w gospodarce, podzielone rozbite społeczeństwa, chaos w polityce, powolny upadek parlamentaryzmu przez duże „P” oraz rosnąca niechęć do demokracji, która okazuje się systemem wadliwym. Bo nasza demokracja ma różne oblicza. Trudno byłoby postawić zarzut, że Donald Trump nie został wybrany w demokratycznych wyborach. Wprost przeciwnie – on rozwalił konkurencję na drobne kawałki biorąc głosy wyborców, głosy elektorskie, Senat oraz Izbę Reprezentantów. To rozwścieczyło towarzyskie elity. Głosy oburzenia dały m.in. kochające pouczać lud prof. Magdalena Środa i pisarka Manuela Gretkowska, które wydają się być mocno zirytowane wynikiem wyborów w USA: „Trump natychmiast po zaprzysiężeniu miał swój spektakularny blitzkrieg – wojnę błyskawiczną podpisując setkę dekretów (…) Święta Trójca Big Techu – Zuckerberg, Musk, Bezos łasili się do Trumpa… Próbowałam sobie wyobrazić jak daleko zaszedłby po swoim blitzkriegu Hitler, gdyby stała za nim taka ekipa… Od dawna bezkarnie można mówić już wszystko. Teraz nadszedł czas, gdy można już robić wszystko. Godzilla ziejąc ogniem da radę stopić Grenlandię, łapą przygarnąć Kanał Panamski, a na Europę zrobi w ramach pomocy humanitarnej gigantyczną kupę. Tylko prezydent Duda w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji cieszy się z jej nadejścia i wygranej Trumpa, wdychając odór nadchodzących zmian”. Czyżby intelektualistka Gretkowska kwestionowała demokrację i demokratyczne wybory?

Profesorka Magdalena Środa idzie jeszcze dalej: „Nie rozumiem jak można na serio komentować ten prymitywny spektakl, który Trump odstawił w dniu swojej inauguracji? Chamstwo, prostactwo, ignorancja i rechot z własnego nihilizmu, a najgorsze, że wokół stały tysiące ludzi z wyrazami pełnego serwilizmu i nieskrywanego entuzjazmu dla tego chama… Ten sam rechot i samozadowolenie z powodu udanego powrotu do stanu barbarzyństwa. Skąd się biorą tacy gracze i ich miłośnicy?”. No, właśnie, szanowna pani profesorko od etyki. Zamiast obrzucania wyzwiskami i nazywania chamem wybranego w demokratycznych wyborach prezydenta USA, oczekiwałbym raczej od kogoś takiego jak pani głębokiej analizy, z czego bierze się tak gigantyczne poparcie dla „chama, nihilisty i prostaka”. Bo podobnych wyborów jak w USA dokonali mieszkańcy Niemiec (AfD), Francji (Zgromadzenie Narodowe RN), Włoch (Bracia Włosi), Austrii (skrajnie prawicowa FPOe), czy Węgier (Fidesz). Współczesna skrajna prawica charakteryzuje się homogenicznością kulturową. „Wiąże się z tym wrogość wobec mniejszości, wykluczenie, agresja i przemoc. To bardzo prosta i prymitywna wizja, która okazuje się atrakcyjna zwłaszcza dla młodych ludzi, zagubionych w świecie wartości… Nacjonalizm lub rasizm proponują rozwiązanie dylematów tożsamościowych w prosty sposób, np. poprzez przynależność do grupy” – słusznie zauważa prof. Rafał Pankowski z Collegium Civitas w Warszawie.

Do odwrócenia tendencji nacjonalistycznych niezbędna jest drobiazgowa analiza powodów, dla których duża część społeczeństwa godzi się, by współczesna radykalna prawica anektowała nacjonalizm na swoje potrzeby. Skuteczne leczenie polega na zdiagnozowaniu przyczyn choroby i walce z nią, a nie na biadoleniu nad jej skutkami. Czcza gadka i złorzeczenia pań Środy, Gretkowskiej oraz podobnych im poprawnych politycznie gęgaczy do niczego nie doprowadzą. Należy wbijać do głów zadufanych w sobie członków rządzących elit, że radykalny nacjonalizm nie zginął w bunkrze wraz z Hitlerem i kryje się gdzieś uśpiony. Dobry nastrój, błogostan, przekonanie o własnej nieomylności, lekceważenie elektoratu oczekującego konkretnych zmian w sposobie sprawowania władzy i nieróbstwo obecnie rządzących spowoduje, że on może wrócić niosąc ze sobą kolejne katastroficzne skutki. Bakcyl dżumy nie umiera nigdy, jak pisał Albert Camus.

Wróć