W 2022 roku Lotnisko Chopina obsłużyło 14,5 mln pasażerów, a w 2024 r. możliwości szacowane są na 20 mln pasażerów (rocznie).
Lotnisko na Okęciu jest bardzo cenione przez mieszkańców Warszawy, ale też jej gości. Po kilku etapach rozbudowy ma dobrze zorganizowany dworzec lotniczy, do którego można łatwo i szybko dojechać, m. in. doprowadzoną w 2012 r. linią kolejową, a także kilkoma liniami autobusowymi, w tym dojazdem przez Mokotów i Ursynów, z którego do dworca lotniczego jedzie się autobusem ok. 15 minut. Piszę o tym, albowiem nikt dotychczas nie zapytał mieszkańców stolicy, czy życzą sobie likwidacji lotniska pasażerskiego na Okęciu. Jest to istotne, gdyż, jak ujawnili dziennikarze, od kilku lat istnieją utajnione, rządowe (PiS) przymiarki do likwidacji Okęcia, prywatyzacji i sprzedaży jego terenu pod budownictwo mieszkaniowe. Dochód z tego tytułu miałby zasilić fundusz budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK) w gminie Baranów, tj. ok. 45 km od centrum Warszawy.
W czasach rządów PiS dokonano wielu przekształceń własnościowych w sektorze „lotnictwo pasażerskie”. Pełnomocnik rządu ds. CPK wniósł akcje spółki Polskie Porty Lotnicze (PPL) do Centralnego Portu Komunikacyjnego – 100-procentowej spółce Skarbu Państwa. PPL jest właścicielem i zarządcą Lotniska Chopina w Warszawie, czyli pośrednio podlega CPK. Można – z pewnym uproszczeniem – przyjąć, że lotnisko będące dotychczas w pełni i jednoznacznie własnością państwa, powoli wchodzi na rynek gry kapitałowej. Moim zdaniem – wcześniej czy później ograniczy to przyszłe dysponowanie terenem przez władze publiczne.
W 2019 r., a więc w czasach rządów premier Beaty Szydło przyjęto, iż CPK powstanie w ciągu 8 lat, tj. do 2027 r. Według ówczesnych założeń, lotnisko w Baranowie miało być typu „hub” [„system piasty i szprych” (ang.: hub-and-spoke model),]. Takie lotnisko to węzłowy port, który spełnia rolę głównego punktu przesiadkowego z infrastrukturą dostosowaną do obsługi takiego ruchu oraz ofertą przelotów w bardzo wielu relacjach. Przyjęto wówczas m. in., że docelowo nowe lotnisko będzie przygotowane do obsługi 100 milionów pasażerów rocznie (z wypowiedzi premiera Morawieckiego) oraz pokaźnej ilości cargo. Planowano również zbudować nowe linie kolejowe (ok. 2 tys. km), łączące główne miasta Polski z nowym lotniskiem oraz odpowiednio ukształtować sieć dróg kołowych. Rząd PiS początkowo (2017 r.) zakładał, iż koszt całego przedsięwzięcia wyniesie 35 mld złotych. W 2023 r. mówiono się „na mieście” o 130 miliardach, a prof. Adrianna Łukasiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego stwierdziła w wywiadzie (18.08.2023), że tę wielkość należy raczej pomnożyć przez trzy.
Koszty robocizny i materiałów rosną z każdym dniem. Wszelkie szacunki z 2017 r. szybko stały się nieaktualne. Przeprowadzono cięcia w projekcje, obniżając, m. in. liczbę przewidywanych pasażerów ze 100 do 35 milionów rocznie. Problem finansowania CPK narastał, szczególnie po wybuchu wojny na Ukrainie, w związku z koniecznością przeznaczenia z budżetu znacznych kwot na wojsko. Władze PiS zaczęły gorączkowo szukać wyjścia z sytuacji, a jednym ze sposobów była prywatyzacja przedsięwzięcia.
28 sierpnia 2023 r. posłowie Dariusz Joński i Michał Szczerba ujawnili wyniki, przeprowadzonej przez nich, kontroli. Stwierdzili, że udało się znaleźć dokumenty potwierdzające zamiar rządu likwidacji Lotniska Chopina na Okęciu (po uruchomieniu CPK) i sprzedaży jego terenów pod budownictwo mieszkaniowe. „Na mieście” mówi się, że znaleźli się inwestorzy, którzy wyłożyli znaczne pieniądze na opracowanie planu zabudowy lotniska (co zostało wykonane). Cała akcja została jednak utajniona przed opinią publiczną.
W październiku 2023 r. Zjednoczona Prawica utraciła władzę w Polsce, co na jakiś czas zamroziło prace związane z budową CPK.
W czerwcu 2024 r. premier Donald Tusk oznajmił, iż budowa będzie kontynuowana, ale w wersji skromniejszej (docelowo 34 – 40 mln pasażerów rocznie). Zrezygnowano, m. in. z budowy - pod lotniskiem w Baranowie - głównego w Polsce dworca kolejowego. Stwierdzono bowiem, że kolejowy ruch pasażerski w naszym kraju koncentruje się w stolicy, która jest celem większości podróży. Premier zapowiedział budowę – w pierwszej kolejności – kolei dużych prędkości, łączącej Warszawę przez Łódź z Wrocławiem z odgałęzieniem do Poznania, tzw. Igrek. Zapowiedział także połączenie zmodernizowanymi liniami największych aglomeracji ze stolicą. Koszt (wszystkich) inwestycji szacowany jest na 131 mld zł do 2032 r., tj. do czasu (planowanego) uruchomienia portu lotniczego w Baranowie.
W tym miejscu warto zauważyć, iż dla Warszawy połączenie to będzie atrakcyjne, jeżeli dostępne będzie w centrum miasta. Zapowiadana przez PKP od wielu lat przebudowa linii średnicowej – dezorganizująca warszawski węzeł kolejowy – przesunięta została na lata 2025-2030, ale obecnie wyraźnie widać, że nastąpi kolejne przesunięcie. Oznacza to, że w 2032 r., tj. w chwili (planowanego) uruchomienia CPK, nowy port lotniczy nie będzie miał (raczej) połączenia koleją dużych prędkości ze stolicą.
PiS-owski pomysł na lotnisko typu „hub” powstał w okresie, gdy na świecie wprowadzano do eksploatacji coraz większe samoloty (Boeing 747-8 – 605 pasażerów; Airbus A380 – 853 pasażerów) i wydawało się, że trend ten potrwa wiele lat.
Okazało się jednak, że wielkie samoloty są wspaniałe, ale ich przydatność jest ograniczona. Udowodniła to nowa konstrukcja firmy Airbus, tj. samolot A 321LR. Jest on zaliczany do klasy samolotów wąskokadłubowych, które mogą korzystać z większości istniejących lotnisk pasażerskich; zabierają ok. 200 pasażerów i mają zasięg 7500 km. Nie tylko Okęcie, ale także Modlin i Radom oraz inne lotniska regionalne w Polsce mogą przyjmować samoloty tego typu, a to postawiło znak zapytania nad celowością budowy lotniska typu „hub”. Naszym decydentom marzyło się, że nowe lotnisko nie tylko zdominuje lotnicze połączenia Polski ze światem, ale także przejmie pasażerów zza wschodniej granicy. Nie zakładano, że sytuacja polityczna może ulec diametralnej zmianie, wojna w sąsiedztwie Polski jest realna, a skutkiem jest zamknięcie nieba nad Ukrainą i Rosją. Po napaści Putina na Ukrainę 24 lutego 2022 roku poprzednie założenia odnośnie CPK stały się nieaktualne. Nowe lotnisko nabrało jednak wartości jako możliwa baza lotnictwa wojskowego.
Tu trzeba podkreślić, że ewentualne zrealizowanie pisowskiego projektu CPK mogło oznaczać upadek licznych w Polsce lotnisk regionalnych, z których korzystają miliony podróżnych, a postęp technologiczny w lotnictwie wskazuje na rosnącą, a nie malejącą ich popularność.
Jednym z komponentów projektu CPK, o którym mówiono najmniej, miało być miasto przy lotnisku (Airport City), czyli zaplecze mieszkaniowe dla stałego personelu obsługującego lotnisko, dworzec lotniczy, dworzec kolejowy i niezliczone inne składniki tego gigantycznego przedsięwzięcia. Do tego dochodzą hotele lotniskowe z niezbędną obsługą, obiekty targowo-kongresowe, biura i przedstawicielstwa firm obsługujących CPK, siedziba przedsiębiorstwa: Centralny Port Komunikacyjny Sp. z o.o., główna siedziba Polskich Linii Lotniczych Lot oraz lokalna administracja, policja, straż pożarna, placówki służby zdrowia itd. Oznacza to, że przy lotnisku powstałoby średniej wielkości miasto.
Projektowane lotnisko wraz z infrastrukturą towarzyszącą miało zająć nie mniej niż 3000 hektarów. Do wyborów 15 października 2023 trwały wykupy. Państwo płaciło (za czasów PiS) 120% ceny rynkowej za ziemię oraz 140% ceny rynkowej za zabudowania. Właściciele nieruchomości w gminie Baranów i okolicy uważali i uważają, że zgodnie ze znanym i określonym w ustawie przeznaczeniu gruntów, należy wycenę nieruchomości odnosić nie do rynkowej ceny gruntu rolnego, ale do celu wywłaszczenia (art. 134 ust. 4 ustawy z d. 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami; Dz.U. 2023.344 t.j.), a tym jest gigantyczne przedsięwzięcie biznesowe, a więc ceny gruntu są wielokrotnie wyższe.
Objęcie władzy przez nową ekipę, postawiło przed nią podstawowe pytanie: co dalej z CPK? Zmiana władz na kilka miesięcy zamroziła wiążącą decyzję. Dopiero 26 czerwca 2024 r., podczas konferencji w KPRM, premier Donald Tusk poinformował o decyzji kontynuowania budowy, ale według znacznie znowelizowanych i zredukowanych założeń.
Moim zdaniem, dalszy los tej prestiżowej inwestycji nadal stoi pod znakiem zapytania. Szczególnie w zakresie relacji: „Warszawa - nowe lotnisko”. Decyzje w sprawie Baranowa mają podstawowe znacznie dla Warszawy i jej mieszkańców. Czy nie należałoby więc ich (mieszkańców) zapytać o opinię w tej sprawie?
Problem jest tym bardziej istotny, że trwają przyśpieszone prace nad nowym planem przestrzennego zagospodarowania stolicy (planem ogólnym), w którym określone mają być kierunki rozwoju Warszawy w najbliższych dziesięcioleciach. Plan ogólny ma zupełnie inny zakres merytoryczny niż dotychczasowe „studium…”, inną procedurę tworzenia, inny zakres merytoryczny oraz inną moc prawną. Sęk w tym, że ten nowy dokument planistyczny powinien być sporządzony do 31 grudnia 2025 r. Obawiam się, że ten niezwykle krótki, jak na proces planistyczny, termin może być sprzyjającą okolicznością do wprowadzenia zapisów niekorzystnych dla przyszłości Warszawy. Prawie tysiąc hektarów lotniska Okęcie jest – moim zdaniem – jednym z najważniejszych problemów, których los powinien być określony w planie ogólnym. Tego nie można jednak uczynić bez wielu decyzji na szczeblu rządowym, ale także bez rzetelnej i szerokiej dyskusji specjalistów i społeczników, co prawie wyklucza ustawowy termin sporządzenia planu ogólnego.
Wybory 15 października 2023 plany „Prawa i Sprawiedliwości”, odnośnie CPK, znacznie zmieniły. Deweloperzy, którzy – na podstawie wcześniejszych planów i ustaleń – już zainwestowali znaczne kwoty w plany zabudowy Okęcia, maja przekonujące argumenty, które mogą wpłynąć na decyzje, nie tylko samorządowej administracji stolicy. To bardzo wpływowa grupa, której możliwości trudno przecenić.
Premier Donald Tusk nie widzi konieczności likwidacji lotniska Chopina w Warszawie, ale biznes rządzi się swoimi prawami. Moja troska sprowadza się do tego, aby w przypadku (ewentualnej) decyzji o likwidacji lotniska na Okęciu, nie realizować na tym terenie, wyłącznie tzw. mieszkaniówki, co jest celem większości deweloperów.
Warszawa w Unii Europejskiej, ale także w całej Europie, należy do nielicznych stolic, w których mieszka tylko około 5 procent ludności danego państwa. W tej kwestii, podobnie, jak w wielu innych, szybko upodobniamy się do otoczenia. Czy zatem nie powinniśmy w swojej strategii rozwoju Warszawy (także w powstającym planie ogólnym) przewidzieć – jako alternatywy – możliwości znacznego wzrostu liczby mieszkańców, ale także wzmocnienia i rozwoju jej funkcji stołecznych, ogólnopolskich, a także europejskich?
Warszawa, nawet w ponad sto lat od odzyskania niepodległości, nie ma dzielnicy rządowej. Siedziba premiera RP mieści się w byłych koszarach carskiego Korpusu Kadetów im. Suworowa. Znaczna część ministerstw i urzędów centralnych ma siedziby w adaptowanych budynkach, często pochodzących jeszcze sprzed 1914 roku. W Warszawie nie ma placu przystosowanego urbanistycznie, architektonicznie i technicznie do wielkich zgromadzeń mieszkańców, a do takich – z różnych przyczyn – niekiedy dochodzi. Nie ma też wyznaczonej trasy pochodów, jak również tras wojskowych defilad, które w III RP urządzane są w coraz to innych miejscach itd., itd., itd. Wszędzie prowizorka.
Biorąc pod uwagę, iż teoretycznie teren lotniska jest własnością „publicznych osób prawnych”, czy nie należałoby przewidzieć wariantu, wykorzystania tego obszaru dla rozwoju funkcji stołecznych i reprezentacyjnych, np. na podobieństwo dzielnicy Piłsudskiego, zaprojektowanej w 1936 r. na Polu Mokotowskim, czyli pierwszym lotnisku Warszawy?
A może, wierząc w pomyślność w rozwoju naszego państwa, powinniśmy na terenie likwidowanego (być może) lotniska Chopina (nie wcześniej niż w 2032 r.) zaplanować zorganizowanie Wystawy EXPO (np. na 120. rocznicę odzyskania niepodległości), przewidując wykorzystanie obiektów powystawowych na cele publiczne, a terenu na: dzielnicę rządową, obszar najwyższych technologii (technopolis) we wschodniej części byłego lotniska oraz |mieszkaniówkę w jego zachodnie części?
16 sierpnia 2024 premier Donald Tusk stwierdził w wywiadzie, że widziałby możliwość zorganizowania w Warszawie Igrzysk Olimpijskich w 2040 lub 2044 r. Jeżeli takie przedsięwzięcie miałoby dojść do skutku, to – moim zdaniem – tereny po ewentualnie zlikwidowanym lotnisku, byłyby niezwykle użyteczne.
W zaledwie w kilkanaście lat po odzyskaniu niepodległości, w kraju zrujnowanym i rozdartym zaborami, politycy II RP wysunęli i dążyli do zrealizowania szalonego projektu Igrzysk Olimpijskich oraz Wystawy „EXPO” w Warszawie. Wojna przerwała te marzenia, ale czy obecnie, mając do dyspozycji dobrze rozwijającą się gospodarkę i potężne zaplecze w postaci przynależności do Unii Europejskiej – nie powinniśmy poddać pod poważną dyskusję tego typu pomysłów. Moim zdaniem – szczególną okolicznością jest sporządzany obecnie plan ogólny, w którym trzeba określić m. in. przeznaczenie prawie tysiąca hektarów lotniska Okęcie. Uważam, iż są to „srebra rodowe” Warszawy, albowiem jest to ostatni ogromny i niezabudowany teren, na dodatek mający jednego właściciela, którym jest nasze państwo. Jeżeli w ogóle można myśleć o zorganizowaniu w Warszawie przedsięwzięć takich, jak wymienione, to Okęcie może mieć nadzwyczaj ważna znaczenie. Likwidacja lotniska na Okęciu nie jest jeszcze przesądzona, ale w planach Warszawy – moim zdaniem – powinien zaistnieć wariant wykorzystania tego terenu także na inne funkcje niż „mieszkaniówka”, w tym stołeczne, państwowe (dzielnica rządowa), reprezentacyjne, naukowe (technopolis), sportowe itp.
Żeby jednak tak się stało, nasi politycy powinni patrzeć dalej niż na okres do końca aktualnej kadencji w polskim parlamencie? „Mieszkaniówka”, po ewentualnej likwidacji lotniska na Okęciu, byłaby potwierdzeniem (niestety) braku perspektywicznego myślenia polskich elit politycznych!
Fot. wikipedia