Poniedziałek 27 stycznia 2025 roku był jednym z najsmutniejszych dni w historii tygodnika „Passa”. Nad ranem, w jednym z warszawskich szpitali, postanowił nas opuścić na zawsze Maciej Petruczenko. Nigdy nie jest łatwo pogodzić się z czyjąś śmiercią, a jeszcze trudniej ze śmiercią kogoś bliskiego. Jego odejście jest dla wszystkich ciosem. Ciosem dla redakcji, ale przede wszystkim ciosem dla wszystkich, którzy go znali. Odszedł nasz Redaktor Naczelny, kolega, przyjaciel, a prywatnie mąż, ojciec i dziadek. Wielka strata.
Maciek był pierwszą osobą, którą poznałem w redakcji. Po przeczytaniu mojego tekstu nie owijał w bawełnę i mówił prosto z mostu co jest źle, a było tego sporo. Była to jednak krytyka konstruktywna. Udzielił mi przez te wszystkie lata współpracy wielu cennych wskazówek, także życiowych, to była niezapomniana lekcja. Maciek pozostanie w mojej pamięci jako surowy recenzent tekstów, a jednocześnie jako dowcipny i życzliwy kolega.
Mieszkał na Ursynowie od lat 70. ubiegłego wieku. Przez wiele lat miał mieszkanie w bloku przy ul. Nutki, nieopodal Kopy Cwila, nic więc dziwnego, że sprawy dzielnicy nie były mu obojętne. Wielokrotnie w swoich tekstach upominał się o obiekty sportowe w Warszawie. Robił co tylko mógł, by nagłaśniać sprawy obiektów sportowych „Skry” czy „Gwardii”. Był orędownikiem powstania pełnowymiarowego boiska piłkarskiego na Ursynowie.
Był wybitnym znawcą sportu, ale nie tylko, miał bowiem głęboką wiedzę humanistyczną. Nie zdarzyło mu się pomylić jakichkolwiek faktów z historii, orientował się w literaturze krajowej i światowej, polszczyzna nie miała przed nim żadnych tajemnic. Będzie mi niezmiernie brakowało naszych rozmów nie tylko o sporcie, ale tak naprawdę o wszystkim, bo podczas wieczornego, a czasem i nocnego składania gazety, pomimo dużej różnicy wieku, poruszaliśmy naprawdę nietypowe tematy. Jego błyskotliwe i dowcipne felietony doskonale oddają ten stan rzeczy. To były świetne teksty, które niewątpliwie kształtowały opinie wielu czytelników, w tym moją.
Od początku zawodowej kariery związany był z „Przeglądem Sportowym”, w którym został zatrudniony w 1970 r. zaraz po ukończeniu studiów na Wydziale Prawa i Administracji UW. Z dumą podkreślał, że jak idzie o staż, to jest w „Przeglądzie” absolutnym rekordzistą. W redakcji „PS” przepracował ponad 50 lat regularnie publikując na łamach swoje felietony, teksty publicystyczne i komentarze. Nie przestał nawet po przejściu na emeryturę, twierdził nawet, że pisał wtedy więcej niż kiedykolwiek wcześniej. W 2021 r. został Honorowym Redaktorem Naczelnym Przeglądu Sportowego. Jego pasją była przede wszystkim lekkoatletyka, ale uwielbiał także tenis oraz piłkę nożną, którą sam z powodzeniem amatorsko uprawiał. Często komentował różnego rodzaju wydarzenia sportowe, napisał również kilka książek, z których był bardzo dumny. Na następnych stronach możecie - drodzy Czytelnicy - przeczytać kilka tekstów wspominających Maćka, z których z całą pewnością dowiecie się kilku ciekawych rzeczy z biografii tego nietuzinkowego człowieka.
Kto znał Maćka, ten wiedział, że to człowiek-dusza i przyjaciel, na którym można polegać. Ciężko uwierzyć, że już nigdy nie zawita do redakcji i nie opowie żadnej ciekawej anegdoty, którymi sypał jak z rękawa czy pikantnego żartu, które uwielbiał.
Żegnam go, jak i cały zespół redakcyjny, z rozdartym sercem. Wielka szkoda, że na pożegnanie nie może już rzucić swojego słynnego w naszej redakcji – „Ja tu jeszcze wrócę”...
Pożegnanie redaktora Macieja Petruczenki odbędzie się w czwartek, 6 lutego, o godzinie 11:00 w kościele pod wezwaniem Matki Boskiej Zwycięskiej przy ul. Grzybowej 1 w Rembertowie. Po mszy nastąpi odprowadzenie na miejsce spoczynku na Cmentarzu Parafialnym w Rembertowie.