Jego wkład w rozwój naszego tygodnika jest trudny do przecenienia...
W poniedziałek, 27 stycznia, nad ranem w jednym z warszawskich szpitali zmarł Maciek Petruczenko, redaktor naczelny tygodnika „Passa” od pierwszego wydania naszej gazety w 2000 r.
Mieszkaniec Ursynowa od lat 70. ubiegłego wieku mocno angażował się w życie kulturalne i sportowe młodej dzielnicy. W 1987 r. wspólnie z Markiem Przybylikiem, Andrzejem Ibisem – Wróblewskim i Jerzym Machajem współtworzył pod auspicjami Ursynowsko – Natolińskiego Towarzystwa Społeczno – Kulturalnego pierwszą w Polsce niezależną lokalną gazetę „Pasmo” w nakładzie 50 tys. egzemplarzy. Przez ćwierć wieku na drugiej stronie „Passy” zamieszczał własne felietony pod pseudonimem „Passmita”. Lubował się w wyśmiewaniu głupoty, bylejakości i oportunizmu. Jego wkład w rozwój naszego tygodnika jest trudny do przecenienia, podobnie jak wkład w rozwój mojego warsztatu dziennikarskiego. Był dla mnie niedoścignionym wzorem niezależnego dziennikarza i przynajmniej połowę mojej wiedzy o sztuce dziennikarstwa zawdzięczam Jemu. Miał charyzmę, a ja rogatą duszę, więc często skakaliśmy sobie do gardeł, ale szybko pozbywaliśmy się negatywnych emocji i w redakcji na powrót panowała harmonia. Podobno nie ma ludzi niezastąpionych, ale Maćka trudno będzie zastąpić w redakcji „Passy” przy ul. Lachmana 4 i nie prędko otrząśniemy się po Jego nagłym i niespodziewanym odejściu.
Po śmierci Rysia Kochana, Jacka Chudzika i Lecha Kowalskiego – wieloletniego fotografa, Maciek Petruczenko był przedostatnim przedstawicielem „starej gwardii” redagującej od ponad ćwierci wieku tygodnik „Passa”. Ja jestem ostatni i przyjdzie dzień, że ktoś kiedyś napisze na naszych łamach także mój nekrolog. Taka kolej rzeczy. Dwaj sekretarze redakcji „Passy” – Rysio Kochan i Jacek Chudzik byli postaciami ulepionymi z nie byle jakiej gliny. Rysio, arabista z wykształcenia, to był komputerowy geniusz, brydżowy mistrz, fan szachów i sudoku, człowiek wielu talentów, otwarty i zawsze gotowy do niesienia kolegom pomocy. Zmogła go ciężka choroba, walczył z nią dzielnie, ale nie dał rady. Jacek był Jego przeciwieństwem – impulsywny nerwus z bardzo krótkim lontem. Cała nasza czwórka pracowała pod twardą ręką Maćka ucząc się od Niego profesjonalnego dziennikarstwa i efektywnej redakcyjnej roboty.
Maciek Petruczenko od początku zawodowej kariery związany był z „Przeglądem Sportowym”, w którym zatrudnił się w 1970 r. zaraz po ukończeniu studiów na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Wkrótce ukończył na UW także podyplomowe studia dziennikarskie. W 1973 r. założył piłkarską drużynę dziennikarzy FC Publikator. W redakcji „PS” przepracował na różnych stanowiskach ponad 50 lat, także na emeryturze, regularnie publikując na łamach tej najstarszej w Polsce gazety o profilu sportowym swoje felietony, teksty i komentarze. Od 2021 r. był honorowym redaktorem naczelnym „PS”. Pisał przede wszystkim o lekkiej atletyce i ruchu olimpijskim, ale miał również ekspercką wiedzę o dopingu w sporcie. Często komentował zawody sportowe najwyższej rangi na kanale Eurosportu. Napisał też kilka książek, w tym „Prześcignąć swój czas. Kariera Ireny Szewińskiej od kulis”. z której był najbardziej dumny. W 1991 r. otrzymał „Nagrodę Główną Złotego Pióra”, przyznawaną przez Klub Dziennikarzy Sportowych, a 10 lat później Prezydent RP udekorował Go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Na początku stycznia opisywał kolejną Galę „PS” i telewizji Polsat na Najlepszego Sportowca Polski. Jako honorowy redaktor naczelny kroił podczas Gali tort rocznicowy z okazji 90. Plebiscytu podkreślając z dumą, że już po raz 45. zalicza swój Bal Mistrzów Sportu.
Kilka dni temu źle się poczuł i został przewieziony do szpitala. To był udar, z którego już nie wyszedł.
Tadeusz Porębski
***
Pożegnanie Maćka...
Jak to możliwe, Maćku? Jubileusz 25-lecia „Passy” odbędzie się bez Passmity? Aż trudno w to uwierzyć, aż trudno się z tym pogodzić. 18 maja 2000 roku ukazał się pierwszy numer naszego tygodnika. Mieliśmy razem fetować tę rocznicę. Pełniłeś funkcję redaktora naczelnego od samego początku, nieprzerwanie przez 25 lat, 1246 numerów to twoje dzieło, to twoja zasługa. I tak nagle musiałeś odejść i nas zostawić w szoku?
Nie było w ostatnim numerze twojego felietonu. Zdziwiłem się, bo zawsze zaczynałem czytać „Passę” od tekstu Passmity na drugiej stronie, ceniąc twoje trafne spostrzeżenia, relacje i ostre komentarze, ale do głowy mi nie przyszło, że już więcej niczego nie napiszesz.
Zaledwie tydzień temu, podczas ostatniej rozmowy, opowiadałeś mi z entuzjazmem o swoim udziale w dorocznym Balu Mistrzów Sportu, przekazywałeś relacje z ostatnich sportowych wydarzeń i snułeś plany na najbliższą przyszłość. To był twój żywioł, jako że zawsze interesowałeś się sportem. Związany ponad pół wieku z Przeglądem Sportowym z pasją pisałeś o sportowcach, wydawałeś książki, szczególnie tę poświęconą Irenie Szewińskiej, która z twoją serdeczną dedykacją będzie teraz dla mnie bardzo cenną pamiątką.
Współpracowaliśmy razem od pierwszego numeru. Dzięki tobie miałem w „Passie” stałą rubrykę, w której zamieściłem ponad 1000 satyrycznych tekstów MKWD (Muzycznego Kabaretu Wojtka Dąbrowskiego), publikowałem liczne relacje i recenzje kulturalnych wydarzeń. Rozmawialiśmy wielokrotnie. Właściwie co środę, przed oddaniem mojego tekstu do druku, mogłem spodziewać się twojego telefonu. Nie cenzurowałeś tekstów, zezwalając na swobodną wymianę myśli i poglądów. Wyrażałeś jedynie swoją opinię, dbając zawsze o poziom pisma, jego różnorodność i atrakcyjność, przekazywałeś mi swoje uwagi, sugestie, reagowałeś czujnie na jakiekolwiek usterki. Umiałeś zmobilizować do pracy.
Sam napisałeś wielokrotnie kilka ciepłych słów o mojej działalności dydaktycznej, harcerskiej i artystycznej, za które chciałbym ci serdecznie podziękować. Teraz też, publikując w ostatnim numerze zapowiedź mojego lutowego benefisu z okazji jubileuszu 80. urodzin i 60-lecia pracy pedagogicznej obiecałeś przyjść, a potem przekazać okolicznościową relację z tego wydarzenia. I co? Pierwszy raz nie dotrzymasz słowa.
Drogi Maćku. Zawsze będziemy o Tobie pamiętać. Obiecujemy ci godnie uczcić jubileusz 25-lecia Passy i przyrzekamy dołożyć wszelkich starań, aby kontynuując twoje dzieło, nie zaprzepaścić twojego dorobku.
Wojciech Dąbrowski
***
23 stycznia 2025 r. po raz pierwszy zabrakło felietonu Passmity
Ursynowsko-Natolińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne było właścicielem tygodnika „Pasmo”. Jerzy Machaj, jego prezes bardzo chciał by Maciej Petruczenko został redaktorem naczelnym. Ponieważ byłem przewodniczącym Komisji Rewizyjnej tego stowarzyszenia prezes zapraszał mnie na posiedzenia Zarządu. Zwrócił się do mnie o potwierdzenie wartości dziennikarskiej kandydata. Potwierdziłem wysokie umiejętności tego dziennikarza „Przeglądu Sportowego”. I to był dzień, w którym poznałem osobiście Maćka.
Pewnego razu Maciek zaproponował, byśmy obaj - w trosce o pozyskanie nowych czytelników– złożyli wizytę ks. Tadeuszowi Wojdatowi i zaproponowali współpracę. Wówczas byłem zastępcą redaktora naczelnego „Pasma”. Taka rozmowa odbyła się. Proboszcz Parafii p.w. Wniebowstąpienia Pańskiego odniósł się bardzo pozytywnie do tej inicjatywy. Gdy Jerzy Machaj wysłuchał relację, a właściwie jej początek, wściekł się i zrugał Maćka. Do czasu śmierci prezesa UNTSK Maciek nie kontaktował się z księdzem. Ale później, gdy był naczelnym „Passy” gazeta nie omijała wydarzeń w Parafii przy al. KEN 101. Maciek grywał też w piłkę z ursynowskimi księżmi.
„Pasmo” dostrzegało, jak każda gazeta lokalna, ludzi aktywnych, znanych, czymś wyróżniających się. Maciek postanowił ich wyróżnić. Raz w roku przyznawano więc tytuły PASMIS i PASMISTER. W ciągu kilkunastu lat tytuły te uzyskali m.in. Maria Pakulnis, Jerzy Owsiak, Ilona Łepkowska, Jerzy Bończak, Krystyna Czubówna. Uroczystości przyznania tytułów prowadził oczywiście Maciek. Jego wypowiedzi miały charakter felietonów.
Maciek dziesiątki razy w swych felietonach upominał się o obiekty sportowe w Warszawie. Ukazywał niechęć władz do obiektów sportowych „Skry”, „Gwardii” i „Warszawianki”. Najbardziej jednak zabiegał o pełnowymiarowe boisko piłkarskie dla Ursynowa.
Przez wiele lat mieszkał przy ul. Nutki, nieopodal Kopy Cwila. Dostrzegał więc możliwości rekreacyjne tego obszaru. Gdy SBM „Ursynów” została podzielona na wiele spółdzielni został wybrany przewodniczącym Rady Nadzorczej nowo wyodrębnionej „Koński jar Nutki”. A zatem był spółdzielcą jak większość mieszkańców Ursynowa. Ostatecznie wyprowadził się do własnego domu poza Warszawę. Nic więc dziwnego, że domagał się poprawy komunikacji z Piaseczna do Doliny Służewieckiej.
Na drugiej stronie czwartkowego wydania „Passy” z 23 stycznia 2025 r. po raz pierwszy zabrakło felietonu Passmity. To były świetne teksty, które niewątpliwie kształtowały opinie czytelników o sprawach dużych i małych. W środę redakcja nie uzyskała z Nim kontaktu. Maciek był w szpitalu.
Andrzej Rogiński
***
Żył nie tylko sportem
Zasmucony informacją o śmierci red. Macieja Petruczenki, który zmarł w Warszawie 27 stycznia, w wieku 78 lat, staram się przypomnieć sobie okoliczności, w jakich zetknąłem się z Nim pierwszy raz. Musiało to wydarzyć się w 2000 roku, gdyż wtedy powstał na Ursynowie Tygodnik Sąsiadów „Passa”, którego naczelnym został właśnie Petruczenko.
W również ursynowskim Domu Sztuki, gdzie pracowałem, do moich zadań należało m.in. zaopatrywanie lokalnej prasy w zapowiedzi i omówienia organizowanych tam przedsięwzięć. Kiedy dowiedziałem się, że „Passą” kieruje pasjonat i wybitny znawca lekkiej atletyki, już wtedy człowiek legenda „Przeglądu Sportowego” (za swoją działalność dziennikarską Petruczenko otrzymał szereg trofeów), przemknęło mi przez myśl – czego dziś się wstydzę – iż być może artykuły na inne tematy, np. o kulturze, będzie traktować trochę po macoszemu. Wstyd mi, bo ta obawa szybko okazała się płonna. Maciek (ośmielam się tak pisać, gdyż jakiś czas po zawarciu naszej znajomości zaszczycił mnie – młodszego odeń, początkującego filmoznawcę – skróceniem dystansu) miał rozległą wiedzę i liczne zainteresowania. Wraz z doborowym gronem redakcyjnym uczynił z „Passy” barwną (dosłownie i w przenośni) kronikę wszelakich wydarzeń mających miejsce na Ursynowie czy w sąsiednich dzielnicach.
Sport zawsze zajmował na łamach tej gazety poczesne miejsce, ale inne dziedziny życia, np. historia, oświata, codzienność mieszkańców, czy właśnie kultura, również były w niej uwidaczniane. Maciek nawet po przejściu na emeryturę dokładał starań, by pomóc ursynowskim placówkom kulturalnym, czy to spółdzielczym czy dzielnicowym, wypromować przeważnie niekomercyjne, nieraz niełatwe w odbiorze, wydarzenia artystyczne, a także działania edukacyjne, często wykazując tu własną inicjatywę. Myślę, że pod tym ostatnim zdaniem podpisałby się każdy kierownik czy dyrektor tych placówek.
Na łamach „Passy” Petruczenko zamieszczał też znakomite teksty swego autorstwa, począwszy od cotygodniowego, niejednokrotnie zabarwionego ironią, felietonu na tematy aktualne, a na artykułach i wywiadach skończywszy. Z tym wszystkim Maciek był człowiekiem ujmująco skromnym i taktownym. Nie brakowało Mu poczucia humoru: wręcz kapitalnie opowiadał anegdoty o postaciach ze świata sportu.
Trudno pogodzić się z tym, że już nigdy nie zabrzmi Jego charakterystyczny głos: niskawy, odrobinę chrapliwy, którym powoli, z niezachwianą logiką myślenia, wykładał swoje racje. Nie przedkładał ich z góry nad cudze – z uwagą wsłuchiwał się w słowa swoich rozmówców. Wszystko to sprawiało wrażenie, że od Maćka, mimo niespożytej energii jaką wykazywał w działaniu, bił trudny do uchwycenia słowami spokój i opanowanie.
Z chwilą odejścia Macieja Petruczenki polski sport oraz polskie dziennikarstwo poniosły niepowetowaną stratę. Smuci się też Ursynów, na którym przez wiele lat mieszkał i dla którego uczynił tak wiele.
Andrzej Bukowiecki
***
Ursynów stracił wyjątkowego człowieka
Redaktor Maciej Petruczenko to dla mnie część najlepszej historii Ursynowa. To tacy ludzie jak on sprawili, że Ursynów jest tak wspaniałą społecznością, pełną zaangażowanych mieszkańców.
Będzie mi niezmiernie brakowało jego telefonów i rozmów o warszawskim sporcie. Jego błyskotliwe i dowcipne felietony to dla mnie obowiązkowa pozycja podczas czytania „Passy”. Ursynów, a także polski sport straciły wyjątkowego człowieka.
Robert Kempa
Burmistrz Dzielnicy Ursynów
***
Pamięć o Macieju zostanie z nami na zawsze
Ta smutna wiadomość mnie zaskoczyła – człowiek myśli, że pewni ludzie tworzący historię, nie odchodzą nigdy. A taką osobą był redaktor Maciej Petruczenko.
Z redaktorem Maciejem spotykałem się w różnych okolicznościach, rozmawialiśmy na wiele tematów, choć sport dominował. Wielokrotnie dyskutowaliśmy o przyszłości sportu i lekkiej atletyki nie tylko tej olimpijskiej, ale i lokalnej dzielnicowej. Będzie mi tych spotkań i rozmów brakowało, ale jak powiedział Isaac Asimov „Ludzie żyją, dopóki są pamiętani” – i myślę, że będą pamiętać.
Składając rodzinie i bliskim wyrazy głębokiego współczucia jestem pewien, że pamięć o redaktorze Macieju zostanie z nami na zawsze. Ja zapamiętam go jako człowieka pełnego ciepła i chętnie dzielącego się swoją wiedzą oraz doświadczeniem.
Rafał Miastowski
Burmistrz Dzielnicy Mokotów
***
Wspomnienie i pożegnanie
W poniedziałek dotarła do mnie, tak jak do wielu z nas, ta bardzo smutna wiadomość o śmierci redaktora Macieja Petruczenko. Trudno w to uwierzyć. Znaliśmy się prawie ćwierć wieku.
Pana Macieja zawsze będę wspominał jako wielkiego pasjonata i znawcę sporu, legendę Przeglądu Sportowego, którego przez dziesięciolecia był dziennikarzem, a przez ostatnie kilaka lat honorowym redaktorem naczelnym. Wydarzenia sportowe z właściwą sobie gracją, wielką kulturą i wiedzą także historyczną, komentował często także w mediach społecznościowych, dzięki czemu byliśmy zawsze na bieżąco w najważniejszych wydarzeniach sportowych.
Jakiś czas temu umawialiśmy się na spotkanie, najlepiej w Zalesiu, żeby spokojnie porozmawiać o bliskich jego sercu sprawach ursynowskich i warszawskich. Niestety nie udało się. Bardzo tego żałuję.
Rozmowa z Panem Maciejem, osobą bardzo doświadczoną, obdarzoną tak wszechstronną wiedzą była samą przyjemnością. Jego felietony w Tygodniku Passa, którego był redaktorem naczelnym były magnesem przyciągającym czytelników do śledzenia wydarzeń w Warszawie i na Ursynowie.
Jestem zaszczycony, że miałem możliwość poznać Pana Macieja i jednocześnie jest mi bardzo smutno, że pozostały mi już tylko wspomnienia. Bardzo dobre wspomnienia.
Pozostaję z wdzięczną pamięcią za okazaną mi sympatię i wsparcie.
Spoczywaj w pokoju Panie Redaktorze!
Tomasz Sieradz
Radny dzielnicy Ursynów M. St. Warszawy
***
Pamięć o Redaktorze na zawsze pozostanie z nami
Smutek graniczący z przerażaniem spadł na ursynowskich brydżystów na wiadomość o nagłej śmierci Redaktora Naczelnego Passy i Przeglądu Sportowego Macieja Petruczenko. Nasza czterdziestopięcioletnia znajomość i przyjaźń zawaliła się jak domek z kart.
Rodzinie zmarłego i wszystkim pracownikom Redakcji, najgłębsze wyrazy współczucia składają członkowie „dawnej” Sekcji Brydża Sportowego NOK i obecnego Ursynowskiego Klubu Miłośników Brydża Sportowego.
Pamięć o Redaktorze Macieju na zawsze pozostanie z nami.
Prezes Honorowy Klubu płk Stanisław Wzorek
po. Prezesa Klubu Janusz Kucharski
***
A może Bieg Pamięci Redaktora Petruczenki?
Redaktor Maciej Petruczenko, dla mnie Maciek z pobliskiego Zalesia. Znaliśmy się od lat.
Połączył nas sport ale nie tylko. Połączyła nas także historia podlaskiego Międzyrzeca. Maciek i Sława Przybylska stamtąd pochodzą. Ponad rok temu z mym udziałem nostalgiczne spotkanie Macieja ze Sławą w warszawskim Klubie Babel na Próżnej z okazji wydania przez Sławę kolejnej jej książki.Tomek Hopfer, Piotr Nurowski, Stanisław Krawiec, Tadeusz Olszański, Ryszard Szurkowski to byli nasi wspólni, niestety już dawni Przyjaciele. Niezapomnianą uroczystość odsłonięcia Kamienia Pamięci na ścieżce Tomka Hopfera w Konstancinie. Kolejne Biegi Pamięci Prezesa Piotra Nurowskiego w konstancińskim parku. I ten ostatni Bieg, w ubiegłym roku, po którym na zorganizowanym przez prezesa Jerzego Karwowskiego spotkaniu nostalgiczne wspomnienia Przyjaciół.
A może Bieg Pamięci Redaktora Petruczenki? Warszawa? Międzyrzec? Zalesie?
Andrzej Kapeluszny